Jestem tu już od miesiąca... Długo? Krótko? Zajrzałam do netu, żeby poczytać, co jest ciekawego do zobaczenia w mieście lub niedaleko. Wypisałam nazwy miejscowości, które będę chciała odwiedzić, ale zajrzałam też, co ciekawego jest na miejscu, a czego jeszcze nie widziałam. Obejrzałam stronę z soborem św. Andrzeja. Wyznaczyłam trasę i w poniedziałek (to mój dzień wolny), ruszyłam na poszukiwanie św. Andrzeja.
W moim życiu znałam kilku Andrzejów, z żadnym nie udało mi się zaprzyjaźnić na dłużej, bo albo on chciał czego więcej, albo ja, albo czas nie ten... Ale to zwykli ludzie, nie sobór. Jadę zatem marszrutką i pytam łamanym polsko-rosyjsko-ukraińskim, czy dojadę i jak dojść. Znalazła się dobra dusza i wskazała odpowiedni przystanek. Wysiadłam i z daleka ujrzałam mieniącą się w słońcu kopułę. Lecę... mam...
Doszłam do świątyni i coś mnie w niej zaniepokoiło... taka jakaś niepodobna do tej z netu, zamknięta na głucho...
Obeszłam dookoła. Ani żywego ducha. Zawiedziona poczłapałam na przystanek i wróciłam do domu. Dalej coś mi nie dawało spokoju. Poszukałam w necie i .... oczywiście, nawet św. ale Andrzej - zrobił mnie w konia. Cała wyprawa po to, żeby obejść do dokoła cerkiew. Wydrukowałam mapę i w środę wybrałam się na poszukiwania.
Przeczytałam, że wzniesiona pod koniec XIX wieku cerkiew, była świątynią wojskową, dlatego, gdy zobaczyłam wycelowaną w niebo rakietę - pocisk, wiedziałam, że jestem blisko.
Moim oczom ukazał się św. Andrzej w pełnej krasie.
Trochę nietypowy, jak na cerkiew - z cegły, z błękitnymi kopułami, ale majestatycznie stał na swoim miejscu i zapraszał do środka.
Nie zdziwiło mnie specjalnie, że na wejściowych schodach wylegiwały się psy (dwa uciekły na mój widok)... w końcu to Andrzej, a ten zazwyczaj przygarnia zbłąkanych. Wnętrze również było ciekawe i swojskie, ale zakaz używania telefonów powstrzymał mnie od zrobienia zdjęć. Upór czasem popłaca. Znalazłam św. Andrzeja, a w drodze powrotnej zobaczyłam jeszcze jedną świątynię, którą muszę zobaczyć. Chyba jeszcze większą i z ogromnym placem. Widziałam ją przez okno marszrutki - na razie, bo zaciekawiła mnie na tyle, że jeszcze tam wrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz