poniedziałek, 23 września 2024

Zaleje, czy nie zaleje?

 Rok szkolny 2024/2025 nie zaczął się szczęśliwie. W pierwszych dniach września po bardzo gwałtownych opadach deszczu pojawiła się groźba powodzi. Pamiętam powódź z 1997r. To był środek lata. Wracaliśmy znad jeziora Otmuchowskiego. Byliśmy niedaleko Nysy. Nas nie zalało, mimo, że nasz domek stał kilkadziesiąt metrów od brzegu, ale obrazy Nysy nie zapomną: asfalt dosłownie wyrwany z drogi, kilka budynków stojących w rzece... - obraz, jak "po wojnie". Po powrocie do Wrocławia pojechaliśmy na Kozanów, bo były zapowiedzi podtopień. Wieczorem chodziliśmy po wałach, a rano w telewizji zobaczyliśmy wieżowce na Kozanowie zalane do drugiego piętra wodą. Wystarczyło kilka godzin, by kilkutysięczne osiedle zamieniło się w jezioro z wystającymi z niego wieżowcami. Na szczęście mieszkałam wtedy w innym rejonie miasta i tam powódź nie dotarła, ale wody, gazu i prądu nie było ponad tydzień. Miałam nadzieję, że ta powódź będzie łaskawsza, bym bardziej, że teraz mieszkam na wielkiej wyspie i w razie czego tak łatwo by nie było. Z dnia na dzień obserwowałam wodę.









Mieszkańcy Wrocławia zabezpieczali swój dobytek workami z piasku,  zalało wschodnią część miasta, ale Centrum i wschodnia część została oszczędzona. Oczywiście, szkoda ludzi i ich dobytku, ale cieszę się, że zabytki zostały oszczędzone - Rynek, Ostrów Tumski - całe nasze dziedzictwo przetrwało. 

Nielki szkoła została przeznaczona na schronienie dla ewentualnych powodzian. Chyba nikt nie skorzystał, ale to dobrze. Za to ja miałam radochę. bo była u mnie. Miałam trochę obaw, że będzie mi przeszkadzać w czasie prowadzenia lekcji. Niepotrzebnie. Z małej dziewczynki rośnie na dużą dziewczynę i rozumie, że nie mogę jej poświęcać całego czasu. Zresztą już chyba nawet tego nie potrzebuje. Za to miałyśmy niespodziankę na działce. Nie wiem jak, nie wiem skąd, ale na działkę przyleciał rój motyli. Czułyśmy się jak w motylarni.



Jakiś czas temu, znalazłam wycieczkę do moich ulubionych zamków - Grodźca i Czochy. Dziewczyny jeszcze tam nie były. Do końca nie wiadomo było, czy się odbędzie, bo w miejscowościach podgórskich powódź nie obeszła się tak łagodnie, jak z Wrocławiem. Wielu miasteczek bardzo ucierpiało. Jednak drogi były przejezdne, a przeczytałam gdzieś, że tam gdzie można, trzeba jechać. Również w ten sposób się pomaga. Po prostu daje się zarobić tym, co ucierpieli. Wobec takiego argumentu nie miałam obiekcji. Pojechałyśmy. Najpierw do mojego ukochanego Grodźca. Odkryłam go jakieś 20 lat temu. Przez wiele lat był siedzibą Wrocławskiego twórcy pantomimy - Tomaszewskiego. W dodatku to było tuż po kręceniu "Wiedźmina" i były jeszcze dekoracje, drewniana zabudowa, mająca udawać stary gród. Wszędzie można było wchodzić, wszystkiego dotykać... i jeszcze był zlot motocyklistów! Grodziec podbił moje serce raz na zawsze.


 














Grodziec liczy niespełna 1000 lat. Jest pełen tajemnic i burzliwych historii. Obecnie z jednej strony jest bardziej zadbany niż kilkanaście lat temu, a jednak... stracił trochę ze swojego dzikiego, nieokiełznanego charakteru. Szklane witryny jakoś do niego nie pasują. Jedno się na szczęście nie zmieniło. 


Miałam wielki ubaw, gdy zrozumiałam do czego służą te dziury 😂. To toaleta w wykuszu. Dziura wychodzi na zewnątrz. Wyobraziłam sobie, że w czasie natarcia wrogów na zamek, obrońcy mogą użyć podwójnej broni: biologicznej i strzelniczej 😂. Kto wie, czy tak się nie zdarzało? 


 Ze smutkiem opuszczałam mój Grodziec. Być może, gdy go znów odwiedzę, to już nic nie zostanie z nieokiełznanego zamku i pozostanie kolejnym muzeum. A może nie?

Drugi z zamków - Czocha, leży nad jeziorem Leśnieńskim i Kwisą. Zamek nie ucierpiał, ale okolica - owszem. Woda w okolicy nie jest zdatna do picia, ale zamek działa. Ludzie nie poddają się. Pracują. Trochę niezręcznie ich angażować, ale tak jak ktoś powiedział - przyjeżdżając również pomagasz. 

Sam zamek zachwyca już z daleka. 



Wnętrze skrywa wiele tajemnic, które zawdzięcza zwłaszcza ostatniemu z właścicieli -  Ernestowi Gütschow, potomkowi arystokratów von Sarmsheim. Ernest był masonem. W zamku zachowało się  wiele dowodów, które świadczą o jego wierze w rzeczy tajemne, ezoteryczne. Wielka biblioteka, tajne przejścia, symbole - to do dziś nieodgadnione zagadki. A ile ich jeszcze zamek ukrywa?

 











W zamkowych piwnicach zainstalowano urządzenie do wymiany powietrza.


Czy tam ukrywają się skarby pozostawione przez ostatniego właściciela? Czy istnieją skarby na niższych piętrach zamku? Wiele zagadek zamku Czocha jest jeszcze nie wyjaśnionych.


Być może kiedyś... ktoś...., a może na zawsze sekrety zamku zostaną tajemnicą. 😊

poniedziałek, 2 września 2024

Ostatnie dni wakacji

 Następny rok szkolny, gdy zostaję w domu. Już mnie nosi, ale cóż... na niektóre rzeczy nie mamy wpływu i trzeba się z tym pogodzić. Ale ostatnie dni przydałoby się jakoś zorganizować. Zdecydowała Nielka, wybierając się do mnie na "nocowankę". Jak żartem zapytałam jej, czy uważa, że chcę, stwierdziła tylko: Tak, ze mną się nie nudzisz. To prawda, z nią się nie nudzę, ale czy zawsze to jest korzystne dla mnie 😂😂😂😂. Ostatnio razem z jej rodzicami wybraliśmy się do IKEI. Oni chcieli coś wybrać, a ja popatrzeć na trendy w salonach. Nie dane mi było. Rodzice, jak tylko zobaczyli, że Nielka będzie zaopiekowania,  po prostu uciekli. 😂😂😂 A my??? No cóż... 3 godziny szukałam ośmiornicy w toaletach, miziałam poduszki i szukałam Nielki, która raz się pojawiała, raz znikała.




 Tym razem wymyśliłam dla niej warsztaty w Muzeum Narodowym. Już przy samym budynku była zachwycona: Dana, jak dobrze, ja tam jeszcze nie byłam! 😏 Pan edukator zaprowadziła nas na poddasze, gdzie znajduje się wystawa artefaktów kultury japońskiej i chińskiej.










Dzieci były bardzo zainteresowane, gdy pan opowiadał o tradycjach, historii i codziennym życiu wschodniej Azji, ale wydać było, że te dzieci nie po raz pierwszy są w muzeum - wiedziały, że zbiorów nie można dotykać; potrafiły odpowiadać na pytania; słuchały z zainteresowaniem. Gdy przyszedł czas na działanie, dzieci chętnie wzięły się do pracy: miały ozdobić talerze na wzór chińskiej porcelany. 



Ich prace będą tworzyć specjalną wystawę. Moja Nielka 😂😂😂 postawiła na ilość, nie na jakość: Dana, byłam najlepsze, zrobiłam najwięcej... nie 😂😂😂😂 - cierpliwość i precyzję odziedziczyła po mnie.

Następny dzień również byłe pełen radości. Wybrałyśmy się do Parku Szczytnickiego na dmuchane zamki i gokarty.



Na mnie Nielka ma niezbyt dobry wpływ: Wystarczyło: Dana, teraz ty, jak coś, to Cię popcham. 😂😂😂😂


Fajnie było 😂😂😂

1 września była jeszcze niedziela. I super. Z koleżankami spędziłam dzień wspomnień - historyczny pociąg zawiózł nas wprost do Nowej Rudy.




W Nowej Rudzie spędziłam kilka pięknych, dziecięcych wakacji z rodziną mojej ukochanej cioci Adeli. Nie byłam tam, odkąd wyprowadzili się do Sosnowca, czyli bardzo, bardzo dawno temu. Była ciekawa, czy rozpoznam ulice, dom... Czy coś sobie przypomną. 

Bardzo miła pani poleciła nam kawiarnię "Biała Lokomotywa". Można tam napić się kawy z rożnymi dodatkami - smaki były bardzo ciekawe, może niekoniecznie na co dzień, ale warto je poznać.





Mijając różne budowle, które bardzo proszą o renowację, dotarliśmy na bardzo czysty i wręcz zachęcający do odpoczynku Rynek i neorenesansowym ratuszem. 






Udałyśmy się w drogę na dworzec i tam... tak, tam jako dziecko bawiłam się z kuzynami, a dom cioci, był bardzo blisko dworca.


 




Pożegnałyśmy Nową Rudę. Miło czasem wrócić do wspomnień, zwłaszcza tych dobrych, miłych, ale zatrzymywać się nie można... życie nigdy nie czeka... Chociaż, chętnie się czasem wraca 😍, może jeszcze kiedyś... 

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...