Właśnie dziś mija 5 miesięcy, gdy cały świat poznał szczyt bezczelności władców Rosji. To oni zdecydowali napaść na sąsiedni kraj, przejąć jego ziemię, zgładzić naród... W ciągu tego czasu świat poznał desperację, z jaką ukraiński naród broni swojej własności, swojego domu...
Pewnie, gdyby we władzach Ukrainy obowiązywało "liberum veto", to państwo już by nie istniało...
Czy to znaczy, że trzeba wolność ograniczać? Myślę, że tak. Niezbędne jest ograniczanie wolności, gdy nadużywanie jej może zagrażać innym. Niestety, jesteśmy tylko ludźmi i nikt nie wymyślił "złotego środka", i zło zawsze będzie obecne w naszym życiu. Mam jednak nadzieję, że będzie go coraz mniej. Zło coraz trudniej ukryć. Coraz trudniej przekonać ludzi, że zło jest dobre, że dobro "króla" jest najważniejsze, że "król" jest bogiem.
Na razie końca wojny nie widać, a społeczeństwo polskie zaczyna borykać się z coraz większymi trudnościami: inflacja, problem z dostępem do usług medycznych i edukacyjnych, zatrważająco rosnące koszty utrzymania, niewydolny rząd... i do tego niestety, widoczne i rosnące roszczenia niektórych uchodźców. Ta sytuacja nieuchronnie prowadzi do konfliktu. Konfliktu, który będzie dramatem zwykłych ludzi, a pozwoli na dalszą bezkarną grę nieuczciwych polityków. Gramy w grę, która zwie się życiem, ale karty rozdają nieliczni i to oni zgarniają pulę. Czeka nas szczyt wytrzymałości nacisków i bezczelności rządzących: zacisnąć pasa, mniej jeść, zbierać chrust, przetrzymać... NAPRAWDĘ???
Nie mam wpływu na to, co się stanie. Boję się, że cała frustracja może zostać skierowana na uchodźców. Rządowi udało się wpoić nienawiść do osób LGBT, kobiet, lekarzy, nauczycieli, Tuska... Następni mogą być uchodźcy. Nigdy nie myślałam, że będę bała się rządu we własnym kraju, a jednak tak właśnie jest. Boję się ich nienawiści i strachu, który pokrywają krzykiem i butą.
Minęło 5 miesięcy od dnia, w którym po dobie ucieczki przed wojną dotarłyśmy do Polski.
Było nas trzy. Dziś (przypadkowo, nie wybierając daty), spotkałyśmy się, by zdobyć kolejny szczyt - Śnieżkę.
Nasze drogi nie rozeszły się. Spotykamy się służbowo i prywatnie. Pokonujemy kolejne przeszkody, stawiamy sobie kolejne zadania i realizujemy je. Żyjemy, pracujemy, organizujemy małe przyjemności... czasami gościmy naszych przyjaciół z Ukrainy. Niektórzy z nich również pokonują drogę na szczyt - dosłownie i w przenośni.
Czasami mamy odmienne zdania, poglądy, ale łączy nas szacunek i zaufanie. Wspólna ucieczka i pobyt we Wrocławiu bardzo nas do siebie zbliżyły.
Nie weszłyśmy na Ślężę 😂😂. Oczywiście pomyliłam drogę, pochodziłyśmy po lesie. Odwiedziłyśmy duszki i czarownice 😃. Wdrapałyśmy się na Wieżycę...
Święta góra Ślęża nie chciała nas dzisiaj przyjąć. Być może na ten szczyt nie przyszedł jeszcze czas. Nie szkodzi 😁 poczekamy. Nie osiągnięcie celu, ale droga i towarzystwo jest najcenniejsze. Być może, po wojnie dołączą do nas Ci, którzy dziś nie mogli z nami być, a o których pamiętamy i za którymi tęsknimy. Oby tak właśnie się stało.