Przyjechałam tu, bo kocham moją pracę. Moje dziecko mówi, że lubię matkować. Może... Być może tak to wygląda, być może tak jest... Ale ja zwyczajnie chciałabym, żeby było dobrze, i mi z innymi, i innym ze mną. Staram się oglądać wszystko z różnych stron, patrzeć oczami innych. Pewnie dlatego lubię również być sama - przemyśleć, nie być skazana na poglądy innych. Mimo to, jestem w pełni świadoma, że będąc nauczycielem, dyrektorem mogłam ludzi krzywdzić. Nie jestem święta. Właśnie o rożnych krzywdach chciałabym dziś opowiedzieć.
Bardzo boli mnie to, co się dzieje w Polsce. Nie mogę słuchać, patrzeć, jak ludzie, którzy wpisane w zawód, powołanie mają pomaganie innym, a świadomie i dobrowolnie krzywdzą. Księża (nie wszyscy), których powołaniem jest troska o los innych, klną, nasyłają nazistów na bezbronne kobiety. Namawiają władzę na ustanowienie prawa, które przyniesie niewyobrażalne cierpienie. Rząd udaje, że nie widzi krzywd i spustoszeń, jakie czyni wśród zwykłych ludzi. Jaką nienawiść podsyca w rodzinach, wśród przyjaciół. Jak ludzie wychodząc z kościołów "plują" jadem.
Tu jest pozorny spokój, pozorny. Pięknie się ogląda w ciepłym domu, przed komputerem o pomocy na Ukrainie. Tylko mnie zastanawia, czy ta pomoc trafia tam, gdzie jest potrzebna. Widzę już, że są ludzie, instytucje, które chcę się wzbogacić na "polskich projektach", przeszkadzają innym w dbaniu o dobro innych i wspólną historię, którą przez wieki tworzyliśmy. Może to taki etap przystosowania się do nowych warunków?
Zaplanowałam na początku roku pewne działania, między innymi takie, że starsze dzieci, co jakiś czas poprowadzą zajęcia dla młodszych. Z tego jest wiele korzyści. Nie tylko językowych, ale też dla starszych dzieci pokonanie lęku przed występami publicznymi, kształcenie wymowy polskiej, kształcenie empatii... W zasadzie w salce parafialnej dla młodszych dzieci nie ma nic. Jest wiele książek dla dorosłych i młodzieży, są komputery (w których program wygasł w 2002r.), jest tablica, z której nie mogę korzystać... I jest koordynator projektu fundacji, który jest zainteresowany ładnymi zdjęciami. Pytałam, czy mogę napisać projekt na małe stoliki, krzesełka, zabawki dla dzieci. Odpowiedź była taka, że projekty pisze fundacja. Kilka razy zmieniałam grafik, bo tutaj w soboty odbywa się religia, a siostra i tak zabiera dzieci, które mają iść na zajęcia ze mną. Może jestem przewrażliwiona, ale nie podoba mi się postawa fundacji i obojętność osób, które opiekują się szkółką. Może ktoś miał podobne doświadczenia?
Zauważyłam, że jak człowiek ma mniejszą odporność, to wszystko zaczyna się sypać, ale może jest odwrotnie, jak obniża mu się odporność, to widzi to, co złe, nie dostrzegając dobrego. Tak czy tak, w Chmielnickim jest jedno szczególne i bolesne miejsce. o wydarzeniach, które tu się rozegrały głośno się nie mówi. Miejsce, na którym stoi dziś dom handlowy, to podobno miejsce mordu tutejszej ludności, a szczególnie polskiej inteligencji. Opowiedziano mi, że znajdują się tu tunele podziemne, które prowadzą do torów kolejowych i po drugiej wojnie światowej, za polskość, za przeciwstawianie się władzy sowieckiej wiele osób zostało tu doprowadzonych i wiele nigdy nie wróciło. Podobno przy budowie tego domu, odkryto tysiące ludzkich szkieletów. Nie mówi się tego głośno. To historia, o której lepiej nie pamiętać.
Dana bardzo ciekawe przemyślenia. Chętnie czytam co opowiadasz o swoich działaniach. Pozdrawiam.Masz cel i go na pewno osiągniesz.
OdpowiedzUsuń