poniedziałek, 5 maja 2025

Majówka z historią

 Niedługo skończy się moja ukraińska przygoda. To był szczególny czas, nie tylko dla mnie. Chińskie przysłowie, a raczej "przekleństwo" mówi: "Obyś żył w ciekawych czasach i cudze dzieci uczył". Mnie spotkało jedno i drugie 😃: pandemia, wojna i praca one line. Może ktoś lubi pracować z domu. Ja wolę pracę z ludźmi, żywymi, nie przez monitor. Mam nadzieję, że za kilka dni będą wiedziała, co dalej. A jeśli nie, to i tak dam radę. Coś znajdę. "Męska przygoda" to chyba cel mojego życia. Mimo, że szukam spokoju, to zawsze zdarza się coś, co ten spokój zakłóca. 😂😂😂

W majowe święta zrobiłam sobie "plana". Na własnej działce zorganizowałam dla moich dziewczyn "Majówkę z historią".  Nie pierwszy raz zrobiłam "lekcje" na działce: przyroda, rozmowa na żywo, relaks... Tym razem pretekstem były święta: Konstytucji, Polonii. Rozmawiałyśmy o Poniatowskim, jego związkach z Czartoryskimi i carycą Katarzyną. Poniatowski zaufał kobiecie, która go wykorzystała, a efektem była niewola polski, Wielka Emigracji i śmierć wielu Polaków. Ot, zwykła historia możnych tego świata, którzy bawią się w bogów.


 


3 maja obiecałam Nielce wyjazd do Wałbrzycha. Wiedziałam, że ma być wystawa kwiatów. Miałam świadomość, że może być dużo ludzi. Kilka lat temu przypadkowo trafiłam tam, właśnie w czasie festynu, ale chciałam, żeby Nielka zobaczyła ciekawe rzeczy. Pojechałyśmy. Długi weekend, festiwal kwiatów... Ok, będziemy się dobrze bawić 😆. W pociągu było mnóstwo osób, którzy tak jak my, wybierali się do Książa. Na przystanku autobusowym zaczęły się rozmowy, jak najłatwiej dotrzeć do zamku.  Wybrałyśmy opcję dojazdu do palmiarni i pieszą wyprawę do zamku. 


 



Droga wiodła przez pola i lasek. Gdy dotarłyśmy do celu wiedziałam już, że lekko nie będzie. Była jeszcze wczesna pora, a ludzi już sporo.


 

Kolejka po bilety była długa, ale wyjścia już nie było. Za to zamek w kwiatach robił wrażenie.


 










W zamku zorganizowano również warsztaty plastyczne dla dzieci. Nielka zrobiła prezenty 😊, a ja miałam chwilę na odpoczynek. Był mi potrzebny, bo tłum stawał się coraz większy, a wyznaczona trasa nie pozwalała na chwilę samotności. Dla mnie to raczej niekomfortowa sytuacja.


 Są ludzie, którzy lubią tłum, ja do nich nie należę. Dlatego z radością opuściłam piękne mury zamku. 



 

Było jeszcze dosyć wcześnie, a Nielka zobaczyła napis "ogiery" i oczywiście: Dana, pójdziemy? - Ano, pójdziemy.




 Jakież było jej zdumienie, gdy ujrzała... konie: Dana, to konie, a ja myślałam, że zobaczymy OGRY!!!

Na szczęście ma poczucie humoru i kolejne minuty to były salwy śmiechu i radość, gdy konie pozwoliły jej się głaskać.



 

Wizyta w stajni była chyba lepsza niż zwiedzanie zamku. Tego pogłaskała, temu dała siana, inny ją opluł i miała ubaw... Gdyby jeszcze boksy były otwarte, to nocka by nas zastała. Za to jak wyszłyśmy, to tłum był tak wielki, że przedzierając się i pytając o drogę dotarłyśmy do przystanku. Akurat stał autobus z włączonym silnikiem. To znak, że będzie ruszał. Wskoczyłyśmy szczęśliwe do środka żeby dotrzeć do miasta, a przynajmniej do palmiarni. Pytam towarzyszy podróży, dokąd autobus jedzie? Nooo... cóż... dowiedziałam się tyle, że to wycieczka z Łotwy i przesiądą się w Wałbrzychu... Przy palmiarni autobus się nie zatrzymał, przy Szczawienku również 😞. Pomyślałam, że gdzieś musi stanąć.... W końcu stanął. Przy galerii handlowej. Żywego ducha... Kierowca się gdzieś ulotnił... wycieczka gęsiego poszła w swoją stronę... ups... sprawa się rypła i ciemne chmury nad miastem...

Patrzę idzie pan... zaczepiam i pytam o drogę... pan patrzy trochę, jak na "niepełnosprawną"... a pani tak sama... a z dzieckiem... a nie zna drogi...

To głupio mi się zrobiło i tłumaczę, że tylko kierunek na dworzec i sobie poradzę. Pan wskazał kierunek. Idziemy przez pusty parking, a panu chyba żal się zrobiło, bo podjechał z propozycją, że nas - sieroty zawiezie. Chwilę wahania i wsiadłyśmy. Bardzo miły pan wysadził nas na dworcu 😀. Jednak dobrych ludzi zostało trochę na tym świecie. Mam nadzieję, że i jemu w potrzebie ktoś pomoże. 


  Dotarłyśmy na czas, bo po chwili zaczęło lać, a pociąg spóźnił się pół godziny.


 Na szczęście po czasie, ale przyjechał. Za to w pociągu nie było tak miło. Nielka udała się do toalety, a siedzący naprzeciw nas człowiek, położył nogi na jej siedzeniu.


 To był młody człowiek. Mnie uczono, że chęć wygody jednych powinna kończyć się, gdy wchodzimy na terytorium innych. Takie zachowanie uważam za chamstwo.

W domu zapytałam Nielki, czy jutro jedziemy do innego zamku? Nie odpowiedziała, ale gdy zapytałam, czy jeszcze wybierzemy się na wycieczkę, odpowiedź przyszła od razu: TAK! A najlepiej jak będą tam konie! 

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...