Od czasu powrotu do kraju, Ścinawa stała się dla mnie miejscem bardzo ważnym. Na początku przebywałam tam kilka razy w tygodniu, ale ... Uchodźcy z Ukrainy sami musieli układać swoje życie w nowej rzeczywistości. Dojrzeć, zagospodarować się, zorganizować. Moje wizyty stawały się coraz rzadsze, a pochłonęła mnie inna działalność - edukacyjna. Nie było mnie tam kilka miesięcy, ale dostałam od pani dyrektor zaproszenie na warsztaty "W drodze przebudzenia". Ucieszyłam się i razem z koleżanką z Krzemieńca, znów stanęłyśmy na dworcu w Ścinawie. Ba... ale perony nie te...
Wszystko odnowione, czyściutki. Jeszcze dworzec czeka, ale widać, że Ścinawa pięknieje.
Dokończona renowacja parku i jeszcze malowanie pałacyku... 😁
Bardzo cieszą takie widoki. Po naszej transformacji, mniejsze miejscowości niszczały, pustoszały... dziś wchodzą w nowy etap swego istnienia, ale co będzie dalej... czas pokaże...
My udałyśmy się do Domu Kultury na warsztaty malarskie.
Oj... działo się, działo 😊. Malowanie intuicyjne... nie ważne, czy ktoś potrafi... nie ważne, jak się do tego zabierze... wystarczy chcieć! Namalować: Co mi w duszy gra!
To było trochę "zaczarowane". Nikt się nie krygował, nikt nie komentował... Powstawały dzieła własnych serc... różne, ale jednocześnie stanowiące całość w TU i TERAZ... Dzieło mówiące o drodze, o rozwoju, życiu, walce... warto to przeżyć...
Po przerwie czekała nas druga część warsztatów. Z Bożeną skorzystałyśmy z okazji, żeby "wyskoczyć na zupkę". Po długim czasie upałów, 20 stopni, to szok dla organizmu, a my miałyśmy jeszcze długą drogę do domu. Minęłyśmy kościół, który wcześniej zapamiętałam trochę inaczej, ale wcześniej, w Ścinawie zdawało się, że wszędzie trwa remont. Dziś to miasto zyskało na blasku i urodzie.
Sam Rynek i pobliskie uliczki, również "jakoś" wypiękniały.
Druga część warsztatów, to wykład i rozmowa o drodze życia. Spotkanie prowadziła
Alija Ariana Karima. Autorka książki "Sen Aliji - Historia przebudzenia". Ciekawy wykład, ciekawa historia, głęboka rozmowa..
Trochę, jakby w innym wymiarze... W innym życiu? W innym czasie? Mniej przyziemnie? Ciekawie? Warto było to przeżyć, ale też warto wrócić do domu, gdzie z samego rana miała przyjść Nielka i to na "nocowanki" 😂
No i przyszła... wyściskała się na "misia" i bez pardonu: No to Dana co będziemy robić? Co proponujesz? 😂😂😂 No... "małpa zielona"... ja jej zaproponuję 😂😂😂
I zaproponowałam "Wrocławski Arsenał", a w nim muzeum archeologiczne i militarne. Gdy dotarłyśmy na miejsce...
Pytam: Czy jej się podoba? Wygląda trochę, jak zamek.
Podobał się jej, ale musiałam odpowiedzieć na 100 pytań do... Nasz arsenał powstał w XV wieku i początkowo służył, jako spichlerz, ale już w XVI wieku gromadzono tu broń. I tak do końca II Wojny Światowej był magazynem broni. Dziś przechowuje "historyczne skarby" militarne i archeologiczne.
We wnętrzu powitał nas książę Mieszko Cieszyński.
A potem... to się zaczęło...
- Dana, to mamut. Tu żyły mamuty?
- Żyły?
-A tak mieszkali ludzie?
- Prawdopodobnie, to było tak dawno, że teraz można sobie tylko wyobrazić, że tak mogli mieszkać.
- A to co? Młotek?
- Nie, wiertarka do kamienia. Żeby zrobić narzędzia, to kamień trzeba obrobić i wywiercić dziurę. To tak pierwsza wiertarka.
- A to co?
- Krosno do wyrobu materiału. Ludzie uczyli się rozbić materiał, żeby był lżejszy niż skóra zwierząt i wymyślili taką maszynę. Przekładali nitki i powstawała tkanina.
- A to gród? Opowiadałaś mi o grodach.
- Nie. Gród miał mury obronne. Najpierw drewniane, później murowane. Tutaj są pierwsze osiedla, ale wszyscy ludzie byli wolni i równi.
- A po co mury w grodach?
- Do obrony...
- A dlaczego to są rzygacze?
- Dlatego, że deszcz z dachu zbiera się w tym odpływie i paszczą spływa na dół...
- Rozumiem, jak fontanna, tylko odwrotnie.
- A ten pan, to leży z dinozaurem?
- Nie, ten pan leży z koniem.
- Nie... żartujesz...
- Nie żartuję, koń ma uzdę.
- A... rzeczywiście...
Ufff... Lepiej było w salach poświęconych militariom. Nie była aż tak zainteresowana, a dwaj chłopcy zwiedzający wystawę, bardziej ją zainteresowali niż broń. 😂😂😂 Prawdopodobnie byli ze 4,5 lat starsi i nie zwracali na nią uwagi. Przez chwilę była niepocieszona.
Po wyjściu w arsenału, zastrzeliła mnie pytaniem:
- A teraz, to co będziemy robić???????? (o matko... daj odpocząć) Wiem!!! Poszukamy krasnali. Wiesz... ja chyba trochę mam dowód, że krasnale żyją.
- Nielka, ja nie muszę mieć dowodów, ja wiem, że krasnale żyją.
- Ok, no to idziemy szukać...
I poszłyśmy szukać krasnali. Na szczęście, nie liczyła się dla niej ilość.