Trafiając na atrakcyjną informację, o wydarzeniach dziejących się w naszym mieście, ustalamy z koleżankami, które przybyły ze mną z Ukrainy. Jakiś czas temu trafiłam na "Zawisza Travel". Zamówiłyśmy sobie wycieczkę do Berlina. Tak się jakoś złożyło, że w Berlinie nigdy nie byłam. W sobotę w nocy, wyruszyłyśmy odkrywać "nową ziemię". 😂
Jak to mam niestety w zwyczaju, nie doczytałam programu i "stanęłam jak wryta", gdy nasz autobus zatrzymał się nas Dworcu ZOO.
W wyobraźni natychmiast zobaczyłam Christiane. Piękną, wrażliwą, inteligentną nastolatkę, dorastającą w latach 80-tych XX wieku w Berlinie. Christine miała wszystkie atuty, by stać się wartościowym człowiekiem, zabrakło jednego - mądrej miłości rodziców i czasu poświęconego dziecku. Zamiast tego trafiła na zły czas, miejsce i towarzystwo. Pamiętam, że ta historia (czytana dawno temu), bardzo mną wstrząsnęła. Teraz stanęłam w miejscu, gdzie to wszystko się wydarzyło. Byłam w mieście, które wielu moich przyjaciół uważało za szczyt marzeń - Niemcy, Berlin, świat wielkich możliwości. Tak... To był świat możliwości, ale również świat zagrożeń. Nie ma "raju" na Ziemi, a w Berlinie nie każdy znajduje swoje miejsce. A może... po prostu nie każdemu jest dane żyć zgodnie z kanonami. Ja uchwyciłam również Takie obrazki.
Kloszardów, żebraków, osób uzależnionych, jest tam wielu, nie zawsze zdążyłam wyjąć aparat, ale skala problemu mnie zdziwiła. A mimo to, Berlin był i jest miastem wielu możliwości. Szczególnie w Centrum oraz w dzielnicy uniwersyteckiej mijały nas osoby różnych raz, mówiący różnymi językami - stolica różnorodności...
Przez jeden dzień nie można wszystkiego zobaczyć, ale udało się nam poczuć atmosferę tego miasta. Zwiedzanie zaczęliśmy od Kościoła Pamięci Cesarza Wilhelma, zwany popularnie kościołem Pamięci.
Kościół Mariacki z 1380 roku, również zrobił na mnie wrażenie. Zdziwił mnie jego wystrój. Kościół Protestancki, jaki znam, jest oszczędny w detale wewnętrzne, jasny i surowy. Ten kościół, ze względu na pierwotne przeznaczenie, zawiera elementy charakterystyczne dla Kościołów Rzymsko-Katolickich.
Weszliśmy do centrum handlowego (wpisanego już do księgi zabytków), którego szczególnym elementem wystroju jest zegar wodny. Zegar upływającego czasu, zaprojektowany i zainstalowany w Europa-Center przez Francuza Bernarda Gittona w 1982 r. Zegar wodny z wahadłem ustawiony jest w pionie na wysokości trzech pięter (13 metrów). Jego laboratoryjna konstrukcja i zmiany powodowane przelewającą się wieloma rurkami i kulami fluorescencyjną cieczą, zmusza do uwagi i śledzenia obiegu wody.
Dotknęliśmy (dosłownie i w przenośni) muru berlińskiego. "Wynalazku" ludzi, przez których przejście z jednego punktu do drugiego w jednym mieście, mogło skutkować więzieniem, prześladowaniem... Muru. który uniemożliwiał przez prawie 30 lat spotkania rodziny, przyjaciół.
Jak trudno było zdobyć się na pokonanie mury, opowiada pewna historia: Mur został postawiony wzdłuż rzeki Sprewa. Nikt nie wiem, jak do tego doszło, ale do rzeki wpadło dziecko. Widzieli to ludzie po jednej i po drugiej stronie muru. Nikt nie odważył się na przekroczenie granicy. Ludzie stali i obserwowali dramat topiącego się dziecka. Pomoc przyszła za późno - wyłowiono zwłoki dziecka. Może to niewiele, to tylko jedna ofiara, ale czy potrzebna?
Dzisiaj w tym miejscu pływają łodzie, odpoczywają ludzie, a twórcy mogą tworzyć swoje dzieła na resztkach muru.
Nigdy szczególnie nie interesowała mnie historia i architektura Berlina, dlatego byłam bardzo zdziwiona, gdy przechodząc przez Bramę Brandenburską znaleźliśmy się w świecie zdominowanym przez neoklasycyzm. Dla mnie kolumny zawsze kojarzyły się ze starożytnością. Będąc na Ukrainie i prowadząc zajęcia, dowiedziałam się od młodzieży, że dla nich kolumny, to spadek po ZSRR. W Berlinie kolumny zobaczyłam w jeszcze innym świetle: piękno budowli XVIII-XIX wieku. Zauroczyła mnie Wyspa Muzeów.
Inny obraz Berlina, to pomnik holokaustu, wzniesiony naprzeciw Ambasady USA.
Happening osób z Ukrainy naprzeciw Ambasady Rosyjskiej.
Nowoczesne rozwiązania architektoniczne.
Budynek Reichstagu, w którym urzędował parlament II i III Rzeszy.
Przed Reichstagiem, happening partii lewicowych, gdzie nie zabrakło symboli rosyjskich.
Koniec wycieczki przyniósł dla mnie jeszcze jedną "niespodziankę". Szokiem dla mnie był skwer z pomnikiem "Gieroja".
Pomnik przetrwał w zachodniej części miasta od 1945r. Patrząc na niego z daleka, widoczne są niemieckie flagi umieszczone na budynku Reichstagu...
Bardzo często słyszę słowa: nigdy więcej... nigdy więcej wojny, przemocy, biedy...
A jednak... Chyba zawsze zło będzie walczyć z dobrem... Najgorsze jest jednak to, że najczęściej płacą za to niewinni. Wojnę, konflikty, problemy zazwyczaj wywołują "wielcy" tego świata, a dzieci stają się największymi przegranymi. Czy musi tak być?