niedziela, 22 maja 2022

Wiosenne nadzieje.

Ścinawa...


 

 

Wiosna przynosi ocieplenie i nadzieję na lepsze. W Ścinawskim Pałacyku również można zaobserwować wiosenne ożywienie. Panie zadomowiły się w ośrodku, pilnują porządku, gotują posiłki, większość pracuje zawodowo stale, albo dorywczo. Organizują dzieciom czas wolny - wychodzą, wyjeżdżają na wycieczki. Zagospodarowały dobrze, to co otrzymały. Żyją... Z reguły nie planują, czekają, co przyniesie los. Dostosowują się do tego, co jest dziś, co mogą zrobić tu i teraz. Niektóre z pań, opowiadają o tym co przeżyły. Notuję to, ale zawsze pytam, czy mogę... powstanie z tego swego rodzaju pamiętnik tych dni. 

Historie są różne, ale wojna we wszystkich pozostawi ślad. Jaki? To zależy od wielu czynników. Tak jak, od wielu czynników zależy to, jak postrzegają rzeczywistość będąc tutaj: niektóre z nich angażują się w działanie ośrodka,  inne bardziej zamykają się w sobie. Jedna z pań pokazała mi inne oblicze wojny - piękne, człowiecze. Przyjechała z Iwanofrankowska. Tam jest w miarę spokojnie. Wyjechała do Polski ze względu na dzieci, ale cała jej rodzina zaangażowana jest w pomoc na wschodzie. Z mężem i rodzicami jest w stałym kontakcie. Opowiada, jak jej rodzina pomaga uchodźcom wewnętrznym - przyjmuje uchodźców, wysyła jedzenie na wschód, organizuje zbiórki. To piękne. Bije z niej optymizm, którym można by obdarować kilkoro ludzi. Sama pracuje na razie dorywczo, ale czeka na sezon w przetwórni, by zatrudnić się na stałe. W międzyczasie nie próżnuje, wyszywa.


 Powstanie z tego ludowa wyszywanka.

Wiosenna aura zachęca do spacerów. Mnie też zachęciła. Mój jedyny spacer do Rynku w Ścinawie, nie wywarł dobrego wrażenia - bałagan, płoty... Tym razem byłam bardzo pozytywnie zaskoczona - skończył się pewien etap remontu. Zmieniono nawierzchnię, wyeksponowano godła miasta i województwa.




Okazało się również, że ogrodzenia budowlane zasłaniały wystawę z historią miasta. Bardzo szacowną historię, której początki sięgają XII wieku. Wieża ratuszowa pochodzi z XV wieku, o wiek starsze są fragmenty murów miejskich, które otaczają stare miasto.




 Równie szacowny, bo zbudowany w XV wieku, jest kościół Ścinawska.









Niestety, jego wnętrze pozostało dla mnie zagadką.


Tuż za centrum miasta, za murami roztacza się park, który również przechodzi renowację, o czy świadczą maszyny budowlane.




Z parku jest uroczy widok na zabudowania i kościół.

Wiosenna pogoda dodaje urody zabytkom i świat staje się jakby ładniejszy i lepszy. A następnego dnia czekała mnie jeszcze niespodzianka 😀. Ludka, która teraz mieszka w Krakowie, musiała na kilka dni wrócić do Chmielnickiego. Wróciła i "wpadła" do Wrocławia. Od prezesa "SERWUS" przywiozła niespodziankę - efekt naszego ostatniego projektu Polacy w Chmielnickim... pokolenia Polaków wiele przeszło za swoją narodowość, a dziś... dziś nic się nie zmieniło - znów walczą o wolność i godność.


 

niedziela, 15 maja 2022

Tak, własnie tak... moje miasto nocą

 Wojna na Ukrainie dla każdego ma trochę inne znaczenie. Ja niedawno uzmysłowiłam sobie, że moja praca, którą rozpoczęłam w Chmielnickim, jest potrzebna. Oczywiście, nigdy nie chciałabym, to zło, które się rozprzestrzeniło, trwało. Ono nigdy nie powinno się zdarzyć - jest złem i jako takie powinno być potępione. Mimo to, dobrze jest wiedzieć, że to, co się robi... ma sens. Moje ukraińskie miasto - Chmielnicki, jest w miarę bezpieczne. To tam wewnętrzni uchodźcy znajdują spokój i bezpieczeństwo przed najeźdźcami. Sama "oddałam" moje chmielnickie mieszkanie ludziom uciekającym ze wschodu. Mimo to, moi uczniowie z Chmielnickiego chcą dalej kontynuować naukę. Technologia na to pozwala, więc uczymy się. Cieszy mnie to, że chcą. To daje namiastkę normalności. 

Inaczej jest z osobami, które po rozpoczęciu wojny uciekły do Polski. Tutaj starają się ułożyć swoje życie na nowo. Na chwilę, lub na stałe. Te osoby stały mi się bliższe. Nie zawsze potrafię pomóc. To normalne, ale staram się i chciałabym, żeby znaleźli to dom, może tymczasowy, ale bezpieczny. 

To nie jest tak, że tylko ja daję, ja również wiele otrzymuję. Cieszę się, że Natala jest we Wrocławiu. Spotkania z nią, mi również dają złudzenie normalności. Dzięki niej wiem, co się dzieje w Chmielnickim i czy jest bezpiecznie, a poza tym nasze spotkania są dla mnie przyjemnością. Dzięki mniej moje własne miasto odkrywam na nowo. 😃 Noc Muzeum pokazała mi Wrocław nocą. Dawno takiego nie oglądałam.... a przynajmniej nie zachwycał mnie, tak ja wczoraj.





A wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Umówiłyśmy się na "wyjście" w Noc Muzeum na Uniwersytet, zobaczyć Aulę Leopoldyna. Spotkałyśmy się wcześniej, więc starczyło jeszcze czasu na Ossolineum.




Dla mnie od zawsze było normalne to, że we Wrocławiu jest wszystko to, co udało się przenieść ze Lwowa. Myślałam, że dla Polonii mieszkające na Ukrainie również. Okazuje się, że nie. Biorąc pod uwagę historię Ukrainy, zdałam sobie sprawę, że to mogłoby być "niepolityczne" i nie mówi się o tym. Tak czy siak, Lwowskie zbory biblioteczne, które Ossoliński przekazał narodowi polskiemu, teraz znajduje się w budynku dawne klasztoru Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą.







Eksponowana w tym dniu wystawa fajek, jakoś mnie mniej zainteresowała, ale... o gustach się nie dyskutuje.




15 minut przed pierwszym wejście na Uniwersytet byłyśmy na miejscu, ale tam czekała nas niespodzianka.


 Kolejka do wejścia przerosła moje oczekiwania. Po 40 minutach, dzięki uprzejmości "nieszczęśników" stojących razem z nami, mogłyśmy (zachowując miejsce w kolejce) zwiedzić Muzeum Mineralogiczne.











Zdążyłyśmy na czas, a nawet byłyśmy przed czasem. Na Uniwersytet do stałyśmy się o 19.30 (1,5 godzinna kolejka, ale za nami była jeszcze dłuższa).




Aula robi wrażenie i nawet dla takiego laika, jak ja, na pierwszy rzut oka wiadomo, że to Barok. Natłok rzeźb, fresków, złoceń... uf... perełka, a nawet wielka perła, ufundowana przez cesarza austriackiego Leopolda I w 1702 roku.












Z Uniwersytetu, to tylko kilka minut spacerkiem do Rynku, a tam... tłumy. Pandemia, wyjazd do Chmielnickiego, trochę odzwyczaił mnie od takich widoków, a przecież całe życie spędziałam właśnie tutaj...








Chciałam zwiedzić kamienicę pod Złotym Słońcem i "Pana Tadeusza", ale kolejka nas odstraszyła. Poszłyśmy obejrzeć Ratusz.

 
















W Ratuszu byłam kilka razy, ale zawsze zatrzymywałam się w głównej sali. Za nią były drzwi, które nie można było przekroczyć. Tam musiała być jakaś niespodzianka 😲 





Wyszłam zawiedziona: "ta strzelba nie wystrzeliła". 😂😂😂

Chwila odpoczynku na kawie i głównym deptakiem udałyśmy się do Muzeum Architektury.










Zobaczyłyśmy dawny Wrocław w pigułce. Nie dało się zobaczyć wszystkiego. Nie można ponad 1000 lat życia miasta zobaczyć, poczuć, przeżyć... w jedną noc. Mimo to, Noc Muzeum, to świetny pomysł. Noc otwartych możliwości dla każdego.


Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...