Wyjazdy na konferencje edukacyjne do Krakowa, wtedy, gdy pracowałam w Polsce, były swego rodzaju tradycją. Nie tęsknię za pracą w kraju, co nie znaczy, że nie zdarzały się przyjemne momenty. Nasze wyjazdy właśnie do takich należały. Pewnie niewiele osób nie związanych z edukacją nie wie, że taka konferencja, to pokaźni koszt i jeśli nie jest dofinansowany, to nauczyciela po prostu nie stać na wyjazd. Nie wybierałam się na konferencję, ale w okolicach Krakowa, po wybuchu wojny, osiedliły się moje "uczennice" z Chmielnickiego, i miałam wielką ochotę zobaczyć, jak sobie radzą... no cóż, hotele w Krakowie za nadto uszczupliłyby mój budżet, ale Marina znalazła nocleg w Miechowie i stwierdziłam, że na tyle, to mogę sobie pozwolić. Pojechałam...
Po wyjściu z dworca, pierwszą budowlą, która zwróciła moją uwagę, był opuszczony budynek przypominający Dom Ludowy w Chmielnickim.
Podobny kształt, podobny materiał budowlany oraz niestety, również "porzucony". Czeka, aż ktoś znajdzie fundusze i nowe przeznaczenie... W Polsce jest dużo takich obiektów, ale w Chmielnickim nie. W Chmielnickim, to jedyny zachowany obiekt świadomej Polskości początku XX wieku. Dom, o który warto zadbać - historia miasta...
W Miechowie, oprócz Mariny i Bażeny przywitał mnie jeszcze Riki. Dojechał do dziewczyn z Chmielnickiego :-)
Okazało się, że dziewczyny mają problem z dojazdem do Krakowa. Marina zaczęła przygodę z językiem polskim kilka miesięcy temu i nie czuje się jeszcze na siłach, żeby swobodnie rozmawiać, a tym bardziej wyjeżdżać. "Mówisz i masz". Skoro dziewczyny uznały, że to jest ich problem, to szybko rozwiązałyśmy go, organizując wycieczkę podmiejskim busem na Wawel :-)
Trochę mnie zaskoczyły ich wybory: Marinę urzekł ogród i budynek dawnego szpitala, a Bażenę zachwycił Smok Wawelski.
Z wycieczki wróciłyśmy późnym wieczorem, ale dziewczyny stwierdziły, że już teraz poradzą sobie same z dojazdem do Krakowa :-) Będą bardziej samodzielne i to była bardzo dobra wiadomość.
Następnego dnia Marina miała dzień próbny w pracy, a ja spotkania w Krakowie. Przed wyjazdem zerknęłam jeszcze na budynki Miechowa.
Senny krajobraz małego miasteczka zaburzały zabudowania Bazyliki Grobu Bożego. Przed podróżą do Krakowa, nie mogłam ich nie zwiedzić:-)
Okazało się, że historia tego miejsca sięga początków XII wieku, kiedy właściciel tych ziem - Jaksa herbu Gryf, sprowadził zakonników Grobu Bożego i ufundował im kościół i klasztor. Od tego czasu Miechów był znanym i ważnym ośrodkiem życia w Polsce, ale w rozwoju przeszkadzały mu liczne katastrofy i klęski.
Spotkanie w Krakowie spowodowało u mnie mieszane uczucia... Bezpośrednio dotknęło mnie to, co było nieuniknione. Część osób wraca na Ukrainę. "Moi uczniowie" również należą do tej grupy. W Chmielnickim został dom, rodzice, mąż, praca... Ucieczka do Polski przed wojną nie załatwiła żadnych problemów życiowych. Przed wojną były plany, żeby syn podjął studia w Polsce. Z polskimi korzeniami, to możliwe do osiągnięcia, a pozwala na poszerzenie możliwości, większy wybór... Po dwóch miesiącach pobytu w Polsce wyraźnie już widać wszystkie wady i zalety przeprowadzki. W Polsce trzeba zacząć wszystko do zera. Zostawić dotychczasowe życie... To trudne decyzje... Na szczęście w Chmielnickim jest spokojnie. Puki co... można wyjechać, jeszcze raz wszystko przemyśleć i wspólnie zdecydować. Czasami tak trzeba...
Z mieszanymi uczuciami opuściłam spotkanie, żeby udać się na spotkanie "wrocławskie", ale 😃 zanim doszłam na umówione miejsce spotkałam naszych "dyrektorów oświatowych" - Kraków, to taka mała wioska 😂😂
Na Rynku natrafiłam na Ukraińską demonstrację pod pomnikiem Mickiewicza.
Odwróciłam głowę, a tam... zaczarowana dorożka...
Dziwny jest ten świat - pełen sprzeczności... mieszanina epok, emocji, zdarzeń... ot, życie.
Na wspólne spotkanie wybraliśmy również dziwne miejsce "Jamę Michlikową" (powstałą 1895 roku, jako Lodziarnia Lwowska). Jej wystrój niewiele zmienił się od tego czasu.
Ale po miłym spotkaniu we wnętrz, zobaczyłam wszystko w innym świetle. To tylko ja zmieniłam swoje życie. Zostawiłam to, co wcześniej było jego sensem: praca dyrektora, wspólne spotkania, wyjazdy, wspólne zwiedzanie świata na 7-dniowych, prywatnych wczasach :-)
Z takimi myślami wróciłam do Miechowa.
Dzień próbny dla Mariny okazał się sukcesem. Dostała pracę :-)))
Mój pobyt dobiegał końca, ale nie byłabym sobą, gdybym jeszcze nie zwiedziła Pałacu Generałów, w którym mieściło się muzeum.
Już na wejściu zachwycił wystrój muzeum, a szczególnie bogato zdobiony kredens.
Oryginalne sprzęty, dbałość o szczegóły... prezentacja eksponatów powodowała, że łatwo było przenieść się w czasie...
Nie wiem, jak to jest. Jak to działa? Odkąd zostałam skierowana do Chmielnickiego, chcąc nie chcąc, stykam się z historią zsyłek na Sybir. Tutaj też. Wystawa czasowa, była historią zsyłek: W 1863r. w Miechowie polskie oddziały poniosły klęskę, która zakończyła się spaleniem miasta i zsyłką na Sybir.
W Miechowie jest jeszcze jeden symbol walki z sowietami.
Nie wiem, czy jeszcze wrócę do Miechowa, nie wiem, czy jeszcze będzie okazja spotkać się w takim gronie z kolegami "po fachu", czyli wrocławskimi dyrektorami. Dla mnie, to też etap pewnych przemyśleń, decyzji... Może czas na zmiany?