czwartek, 25 marca 2021

Tradycji stało się zadość...

 Czasami człowiek nie jest w stanie wszystkiego ogarnąć, choćby bardzo się starał...

Tutaj są ludzie "pozytywnie zakręceni" i myślałam o tym, żeby jakoś uczcić pierwszy dzień wiosny. Nie udało mi się. 21 marca wypadał w niedzielę, a w tym dniu w Maćkowcach odbywał się 1 etap konkursu recytatorskiego. Pomyślałam, że trudno... Marzanna musi jeszcze rok poczekać, chociaż marzyło mi się puszczenie "zimowej panny" wodami Bugu 😄. W Polsce już nie można jej odpowiednio przepędzić, bo człowiek narazi się na śmiecenie i palenie w mieście - a to przecież tradycja, ale cóż: praca dzieci ważniejsza. Zawieść ich nie można, a to już zostało ustalone. Laureaci zostali wybrani, zgłoszenia wysłane...

 
 
 
Pomyślałam, że na wszystko przyjdzie czas... Przychodzę we wtorek na zajęcia z dorosłymi, a oni się śmieją... Pytam grzecznie: o co chodzi? Pani Wala wciska mi telefon i każe oglądać.



 

Sami zorganizowali sobie pożegnanie zimy 😄, a jak zapytałam, czemu mnie nie zaprosili, to dowiedziałam się, że nie mogli. Ja wracam z pracy w niedzielę koło 16, wracam od dzieci i muszę odpocząć. Miłe mam "dzieci" i bardzo empatyczne, a tradycji i tak stało się zadość. Te małe dzieci, wykonały ze mną "wielkanocny" obraz przestrzenny... zdawało mi się, że to nic specjalnego, ale im najwyraźniej sprawiło dużo radości i koniecznie chcieli zabrać do domu.



 

Człowiek uczy się na błędach. Za rok muszę lepiej zagospodarować czasem i wcześniej wziąć pod uwagę różne tradycje, uroczystości i wydarzenia.


środa, 17 marca 2021

Co im zostało z tamtych dni...

 Spacerując po Chmielnickim, ma się wrażenie, że miasto powstało nie tak dawno. Nie ma starych, zabytkowych budynków. Najstarsza część miasta, deptak, zabudowana jest charakterystycznymi jednopiętrowymi kamieniczkami "żydowskimi". Takimi, które w mniejszych miejscowościach w Polsce można spotkać na Rynku. W Chmielnickim widać, że powoli, ale są one poddawane restauracji, a inne części miasta rosną do nieba. Poza centrum jest duży plac budowy. Budowy wieżowców.   

Stąd też moje pierwsze wrażenie było takie, że miasto powstało ze "zlepku" okolicznych wiosek. Okazało się, że wcale nie. Pierwsze wzmianki o Płoskirowie pochodzą z XV wieku, a w 1550 roku dzięki nadaniu króla Zygmunta Augusta właścicielem miasta stał się rycerz Maciej Włodek.

Herb Płoskirowa

 W XVIII wieku w dożywotniej dzierżawie miał je Klemens Zamoyski, a Płoskirów był miastem Polskim. Na terenie dzisiejszego parku, stał kiedyś zamek. Niestety śladu po nim nie zostało. Natomiast XX wiek nie był dla miasta szczęśliwy. Władze Rosyjskie najpierw dokonały mordy ludności pochodzenia żydowskiego, później "zafundowały" wielki głód, a ludność pochodzenia polskiego znosiła prześladowania praktycznie cały wiek. Nic zatem dziwnego, że niewiele ocalało z historii miasta. Nawet archiwa (z tego, co się dowiedziałam) zostały wywiezione z Ukrainy po upadku ZSRR. Tym bardziej dziwi mnie, że to co pozostało nie jest objęte szczególną troską, np. Dom Ludowy, albo kamienica, którą zobaczyłam, a jeszcze nie dowiedziałam się, co w niej się mieściło.

Na razie stoi zaniedbana, a szkoda...

Dotarłam dzisiaj do Muzeum Ziemi Chmielnickiej. Po obejrzeniu Muzeum Sztuki miałam chyba wygórowane oczekiwania... zaskoczył mnie "bałagan" ekspozycji. Samo muzeum mieści się w niepozornym budynku z połowy XX wieku. Muzeum Ziemi... mapy, dawne życie, fauna i flora...

Weszłam do pierwszego pomieszczenia i od razy zonk... mogę sobie zrobić co najwyżej selfie. Dobre i to, jak nie można inaczej. Zobaczyłam magazyn pięknych mebli mieszczańskich z XVIII - XIX wieku.





Była jeszcze szaf "gdańska", piękne biurko z bibelotami... Wszystko ustawione w porządku przypadkowym, w jednym pomieszczeniu. A gdyby tak zaanektować na ten cel jedną z kamieniczek. Urządzić ją jak dawne mieszkanie. Dopasować sztukaterie, zasłony... zaaranżować życie manekinami w odzieży z tego okresu... służba, damy i "huzary"... ale byłby "wyczes"... cofasz się w czasie, widzisz, czujesz... Szkoda takich skarbów do magazynu.

W kolejnym pomieszczeniu znalazły się sprzęty typowo "wiejskie". Stroje ludowe, wrzeciona, krosno... i chata wiejska z płyty gipsowej... no nie... W Maćkowcach i Szaróweczce zachowały się dwie, czy trzy takie chaty. Z nich zrobić muzeum wsi... i byłoby cudo.

Dwie kolejne sale były w końcu konkretne. Muzeum przyrodnicze, nawet z punktami zabaw i zagadek dla dzieci.





A jak powiedziałam, że jestem nauczycielem i chcę pokazać zdjęcia w Polsce, to Pani pozwoliła mi nawet zrobić zdjęcia, a nie selfie. Tylko trzeba się nazywać Danka... akurat, chyba z tego szczęścia, że mogę, ustawiłam aparat na film, który tutaj nie chce się wgrać i ze stanowisk dla dzieci... nici...

W ostatnim pomieszczeniu musiałam schować telefon. To był arsenał broni i akcesoriów wojskowych. Od początku XX wieku do wojny na Krymie. Wszystko naraz: mała armata, zestaw broni krótkiej, karabinów, jakieś zasieki, buty (drewniaki) z oflagu, menażki, części odzieży wojskowej... 

No cóż... ale być może trzeba powoli... nie da się wszystkiego na raz. Pewnie, że można lepiej. Ale dobrze, że jest chociaż w takim miejscu. Jest odpowiednio zabezpieczone. Może za kilka lat będzie z tego lepszy użytek i będzie można "na żywo" zobaczyć życie miasta z XIX wieku oraz prawdziwy arsenał. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie, a to, co teraz "stoi w magazynie", dostanie drugie życie.



 

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...